Niestety, tanio też nie jest, ale może po Wanbo Mozart1 nie tego się spodziewałem.
Kształtem przypomina inne maszyny Wanbo, ale tylko z daleka i przy silnym zezowaniu. Ale to także Wanbo. Ale kostka jest większa niż którakolwiek z ich poprzednich maszyn, jest cięższa, optyka jest większa, a całość ma zupełnie inny wymiar. Widać to już po tym, że nie posiada on zwykłego, standardowego gwintu na dole, zatem nie da się go po prostu przykręcić do statywu, potrzebny jest do tego stolik.
Z zewnątrz na pierwszy rzut oka rzucają się w oczy trzy rzeczy. Po pierwsze, wkłada się do niego normalny kabel 220 V, tak jak w komputerach. Inaczej mówiąc, zasilacz jest w środku i podejrzewa się, że nie będzie za mały, jeśli zasilanie nie będzie dostarczane kablem brzytwowym. Druga to optyka, która jest większa niż w poprzednich maszynach. Zaznaczam, że nadal nie ma zabezpieczenia optyki, czego trochę żałuję. Po trzecie, na boku znajduje się interesująca formacja z napisem Wanbo & Acoustics i od tego właśnie wzięła się nazwa Mozarta!
Faktem jest, że w tę maszynę wbudowano mniejszy soundbar. No cóż, nie ze względu na kształt, a raczej dlatego, że dostajemy tu podobny sposób, jak w przypadku mniejszych soundbarów. Inaczej mówiąc, nagłośnienie znajduje się w zamkniętej obudowie, w której znajdziemy 2 8-watowe głośniki i tę membranę umieszczoną z boku, która jest wypychana przez poruszane przez głośniki powietrze. Inaczej mówiąc, jest to radiator pasywny, który daje nam przyzwoity bas i realną dynamikę. Dwa 8-watowe głośniki również nie są niczym niezwykłym, ale dzięki temu pasywnemu radiatorowi projektor nadaje się nawet do słuchania muzyki.
Zdjęcie. Producent oferuje mnóstwo dodatków, z czego część znana jest już z innych projektorów Wanbo, jak np. wykonany w całości ze szkła układ soczewek, który tutaj liczy 5 członków. Zaletą soczewek szklanych jest to, że nie są pochłaniane przez promieniowanie UV, nie matowią się i nie odkształcają, czyli życie wieczne plus jeden dzień. Drugi to całkowicie zamknięty system projekcyjny, co oznacza, że obiektyw tego projektora w ogóle nie zakurzy się od środka.
Ale największą sztuczką nie jest to czy tamto, ale ilość strumienia świetlnego, który dla tej maszyny wynosi 900 ANSI. Gdzie jest T2 Max z jego jasnością 200 ANSI... Taka ilość światła i tak jest dostępna w życiu, nie ma żartów, naprawdę, przy normalnym ekranie ta maszyna może zastąpić telewizor (przynajmniej jeśli go trochę przyciemnisz), co znając jego cenę nie jest złe!
Wśród dodatków znalazło się wszystko, czego możemy się spodziewać, czyli automatyczne ustawianie ostrości, automatyczna korekcja trapezu i, jako nowość, unikanie przeszkód. Jest to funkcja, która wykrywa obiekt na drodze projektora i próbuje zmienić rozmiar obrazu, tak aby obiekt nie zakłócał projekcji. Ciekawy.
Na koniec czarna zupa. Mimo świetnego dźwięku, wysokiej jasności, HDR10 i tysiąca dodatków, nie dostajemy Widevine L1. Jest to całkowicie niezrozumiałe, skoro to topowy projektor tej firmy. I pod wieloma względami jest naprawdę na wysokim poziomie, pod względem jasności konkuruje już z poważniejszymi maszynami i jakoś udało im się zadbać o to, aby pomimo wysokiej jasności chłodzenie nie było szalenie głośne. Zatem maszyna jest świetna pod każdym względem.
Podsumowując, ten projektor jest naprawdę na najwyższym poziomie, jakość obrazu, siła światła i, co nie mniej ważne, jakość dźwięku sprawiają, że jest to doskonały wybór nawet na prezent bożonarodzeniowy. Cena stała się teraz nieco lepsza, a BGDB095 dostarczony z czeskiego magazynu za 101 500 HUF z kodem kuponu. Dostawa ma rozpocząć się przed 20 listopada, aby maszyna mogła dotrzeć pod choinkę.
Projektor Wanbo Mozart1